Monday 19 September 2011

Piza i transfer do Wenecji

Dzięki za komentarze.
Intensywnie kreatywna (kurcze, ale masz fajnego nicka) ja nie lubię lodów czekoladowych. Ani trochę.... :(
Madline Na sam koniec napiszę notkę o praktycznościach, może to Ci pomoże w planowaniu takiej wyprawy. To była moja pierwsza wizyta w tych rejonach. Ja tez bladości nie lubię ale od tego są samoopalacze, te do kupienia tutaj są dość drogie ale skuteczne. Jak byliśmy z Meksyku to spotkaliśmy Angielską parę tak opaloną, że na serio gdyby nie wąski nos i usta to bym myslała, że to murzyni.
Wiewiórko Bo ja jakaś taka lodowa nie jestem. Inni jedli lody na potęgę a ja nie, to był mój pierwszy i ostatni, miałam spróbować i tyle. Czasem jak mam ochotę na lody to jem Haagen Dazs 'Dulce Lece' albo Maguma z migdałami.
Basiu, dzięki. Kurcze, wszystkim bardzo podoba się ta sukienka, a mąż mi ją kupił za jakieś małe pieniądze w TkMaxx. Pasowała na winnice :)

Jak się jedzie to Pizy to chyba tylko z jednym celu, aby zrobić sobie 'frajerskie zdjęcie'. Dla mnie to był moment szczególny bo jak byłam małą dziewczynką (bardzo małą) to mama pojechała z tatą w rejs (ostatni beze mnie) i przywiozła z Pizy takie właśnie zdjęcie. Chyba wiecie o czym mówię ;)?


Wszyscy tam wykonują śmieszne ruchy :)




Sama Piza nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, pojechaliśmy tylko zobaczyć bazylikę. Ot, piękna budowla po środku higienicznego trawnika. Na około mnóstwo straganów z pamiątkami oraz kilka restauracyjek totalnie dla turystów, bez klimatu ani polotu. No ale zdjęcia są. Bazylika w środku też była niczego sobie. 










Kolacje zjedliśmy w tym dniu na kampie. 



Piza była naszym ostatnim przystankiem w Toskanii. Nastepnego dnia pojechaliśmy 350 km do Wenecji. 
W trasie pojawił się wątek dziewiarski. Moja przyszywana ciocia pieszczotliwie zwana przez wszystkich 'Boniek' jest bowiem siostrą po drucie. 




Kamping w okolicah Wenecji był zupełnie inny niż w Toskanii. Wolałam ten w Toskanii i dobrze, bo tam mieszkaliśmy 8 nocy a tutaj tylko 3 (a ja to nawet 2). Ale za to kamping ten miał plażę (o kampingach jeszcze będzie):



Niektórzy chodzili na plaże zbierać... muszelki. Śmiałam się z nich bo jak to tak, mieszka się w Świnoujsciu na najlepszej Polskiej plaży a muszelki zbiera się nad Adriatykiem??? 

Jutro Wenecja i mój powrót do domu. A potem garść praktyczności. 

2 comments:

  1. Zgadzamy się co do opalania i jeszcze w jednej kwestii - lodów, też jakoś nie jestem fanką aż tak żeby dzień bez zjedzenia loda był dniem straconym i nie rwę włosów na widok budki lodziarza :) Ale ostatnio zasmakowałam w lodach z McDonalds z polewą truskawkową, no i klasyka czyli magnum na które też się czasem skuszę.
    A piza tak na pierwszy rzut oka skojarzyla mi sie nie wiem czemu z licheniem, tez budynki na golym polu. Ale zdjecia czaderskiem, szczegolnie te na trawie.
    A co do muszelek to się nie czepiaj - wszędzie są inne :) hahahah

    ReplyDelete
  2. PS a praktyczności - to jak najbardziej - może kiedyś mi się ta wiedza przyda.

    ReplyDelete