Saturday 10 September 2011

Strajk włoski

Mam małe święto. W domu jestem od kilku dni ale nie miałam czasu nic a nic napisać. A to wszystko dlatego, że cała moja krwawica (czyt. pół pracy doktorskiej) złożonej przed wyjazdem wróciła do mnie z komentarzami wszystkich trzech promotorów i musiałam nad tym popracować. Na szczęście, wszyscy trzej się zgodzili, że chyba jednak będzie ze mnie doktor. Komentarze konstruktywne więc ochoczo zabrałam się do roboty i dziś po południu wysłałam to wszystko do recenzenta. Teraz wszystko w jego rękach, mini obrona w piątek a ja mam czas aby opisać moją Włoską kampanię. :))))

Do domu wróciłam z opóźnieniem przez.... strajk włoski. Otóż lotniska zastrajkowały 6 września. Zamiast na Heathrow wysadzili mnie na Gatwick i to ze sporym opóźnieniem, miałam być w domu na 18:00 a samolot z Wenecji nie wystartował aż do 19:30. :(( No ale nic to, o tym jeszcze będzie. Na razie rozpoczynam tam gdzie skończyłam.

Jak już pisałam, zainstalowałam sobie na telefonie dwie aplikacje do pisania bloga: BlogPress i Blogger+. Obie po wystosowaniu kilku postów odmówiły dalszej współpracy. Nie chciały publikować zdjęć a ja sie wkurzałam i musiałam zawiesić bloga bo inaczej nie miałabym wakacji. I nie uwierzycie, dziś loguję się do Bloggera i widzę informację, że od wczoraj Google wypuściło własną aplikację do blogowania. No masz ci. Będzie trzeba ją przetestować. Ale póki co piszę z komputera.

Ostatni post zakończył się w Gubbio, które juz leży w Umbrii a nie w Toskani.  Ale i tak było fajnie. Ten Św. Umbal to faktycznie leżał tam we własnej osobie i mnie też było bardzo miło zobaczyć zdjęcie Papieża JP II.

Jeszcze kilka zdjęć:



 Koszyk, w którym się wjeżdża na górę.
 

 A tak się wygląda po wyjściu z koszyka.

 'Szare dachy Gubbio' podobno na liście Unesco








 



A tutaj jadłyśmy z mamą najlepszą pizzę. No poprostu boska!!!! Takiej nawet w Rzymie nie jadłam ani potem w Toskanii. Niestety nie wiem, jak się ta pizzeria nazywa (na krześle jest tylko nazwa piwa :( ).

Po pobycie w Gubbio, wróciliśmy do Toskanii, do Arezzo. Miasteczko, z którym kręcono film 'Życie jest piękne'. Tam zjedliśmy bardzo fajną kolację, odkrycie dnia: trufle! Makaron z truflą i olejem truflowym - No boski!!!































































































































































































































Już wieczorem znaleźliśmy tam bardzo fajną lodziarnię oraz.... kilka inspiracji włóczkowych.




































































Gubbio i Arezzo odwiedziliśmy w poniedziałek 28 Sierpnia. Jutro będzie o ponownej wizycie (dla mnie) do Florencji oraz o wspaniałym Montelcino. A na pożegnanie jeszcze zdjęcie z toczenia beki, zdjęcie z innego aparatu kto miał lepsze widoki niż ja:














4 comments:

  1. Zrobilas bardzo dobre zdjecia, super wakacje, podziwiam ....Ciebie za wejscie do tego koszyka. Mnie nikt, za zadne skarby nie wsadzilby do takiego koszyka, napewno nie zywcem.
    Fajna ta biala sukienka z golfem a kawal mieska wyglada tak apetycznie, ze zmykam do kuchni dziobnac czegos.

    ReplyDelete
  2. Trochę pomodziłam przy swoim profilu i jestem ciekawa czy juz moj avatar powrócił :)
    Nogdy nie bylam we włoszech ale wiem że bardzo by mi się tam podobało, a Twoje fotografie to potwierdzają. Ja jak Viola nie jestem pewna czy byłabym w stanie jechać tym koszem - zawał murowany.
    PS Uwielbiam takie kulinarne podróże.

    ReplyDelete
  3. To zdjęcie samotnego stolika przy kamiennej ścianie wygląda jak kadr z filmu, ma klimat i prowokuje do zastanowienia się co też będzie dalej działo się z tym stolikiem.
    Cieszę się, że miło spędziłaś urlop i mimo zawirowań przy powrocie jesteś już w domu.

    Koszyk zabójczy, ale jak alternatywą jest wdrapywanie się w upale na wielką górę, to może jednak dałabym się skusić na podróż w nim ;)

    pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  4. No tak, teraz już mogę pisać :)))
    Buziaki, fanaberia

    ReplyDelete