Thursday 24 May 2012

Epcot Iluminations i Magic Kingdom

I znów mam trochę czasu aby blogować na bieżąco. To dlatego, że teraz jesteśmy w innym trybie, park z samego rana, potem sjesta w hotelu i kolejny wypad wieczorem. Wiewiórko, powiem szczerze, mam już trochę dosyć. Upał daje się we znaki, poza tym mam lekkie przeziębienie od tej klimy wszędzie a odporność taka sobie bo w zasadzie nie jem żadnych warzyw i owoców (staram się chociaż pić sok pomarańczowy). Staramy się 'wycisnąć' z Disneya ile się da ale już wczorajsza wizyta w Hollywood Studios wydawała mi się ciężką pracą.

Na szczęście po małej drzemce w ciągu dnia, która była niezbędna poczułam się nieco lepiej i wybraliśmy się do Epcot na pokaz fajerwerków oraz kolację we Włoskiej restauracji. Restauracja była we Włoskim pawilonie i była dość klimatyczna ale jedzenie było takie sobie.



Zamówiony makaron znalazł się na naszym stole błyskawicznie. W menu nawet specjalnie podkreślono, że to 'al forno' z ich specjalnych pieców powyżej. Wg. mnie takie danie powinno być więc podane gorące w żeliwnym tygielku. W drodze do toalety później podejrzałam, że wycinają te kostki z dużych kateringowych blach, które napewno nigdy nie były w tych piecach. 



Ale szczerze mówiąc to ja wczoraj nawet specjalnego apetytu nie miałam, więc może wydziwiam.  Kilka zdjęć z Epcot po zmroku:


Ponownie pawilon Japoński:



I pokaz fajerwerków na jeziorze pośrodku parku: 











Wieczór zakończyliśmy małym drinkiem w hotelowym barze przy basenie (zdjęcia artystyczne hi hi). Wogóle to bardzo mało alkoholu tutaj pijemy, najwyżej jeden drink przed snem i zero alkoholu do lanczu bo musimy być w dobrej formie to zwiedzania. 




Dziś pospaliśmy aż do 7:00 (!) i udaliśmy się w kierunku Magic Kingdom. To flagowy park Disneya, ale też najbardziej nastawiony na dzieci i nie ma w nim za dużo atrakcji dla dorosłych. W tym parku byliśmy już pierwszego dnia, wieczorem aby zobaczyć fajerwerki i paradę. Teraz byliśmy tam z samego rana a poza tym okazało się, że dziś była tam 'magiczna godzina' i do parku można było wejść o 8:00 a nie o 9:00. 

Tym razem skorzystaliśmy z atrakcji typu 'Mountain Splash' - atrakcja zakończona zjazdem z górki do wody, Jungle Safari, oraz trójwymiarowy film z postaciami z kreskówek Disneya. Odwiedziliśmy też nawiedzoną posiadłość:






Park Magic Kingdom dzieli się na kilka stref, to jest 'Frontier Land', czyli pierwsi osadnicy:






W tej dzielnicy znajduje się też atrakcja 'Pirates of Carribean' na podstawie której powstał film. To dość wolna przejażdżka łódką i oglądanie scen z życia piratów. Muszę wogóle powiedzieć, że wszelkie poruszające się manekiny jakie widziałam w tych parkach to absolutny majstersztyk. 

Jest też dzielnica 'Tomorrow Land', bardzo nowoczesna:


Tutaj można się było ochłodzić, połączenie zimnej wody i wentylatora:



Zdjęć z magicznego królestwa nie mam, bo było tam tyle dzieciarni, że dosłownie z aparatem trudno było wejść. Za to jest oczywiście zamek:



Można sobie też zrobić zdjęcie z ulubionymi bohaterami kreskówek:



No i jest też 'Union Square' czyli Ameryka. Tam zjedliśmy lancz:







Wreszcie jakieś normalne jedzenie, indyk w sosie, ziemniaki i choć trochę warzywek :). 



W Ameryce odkryłam Ice Tea. Nie ma to nic wspólnego z IceTea Liptona czy Nestle sprzedawane w sklepach. W Ameryce jest to dokładnie mrożona herbata, i tak smakuje, nie jest słodka (o dziwo!) i doskonale gasi pragnienie. Rewelacja! 

Ostatnie spojrzenie na Magic Kingdom i autobus do hotelu:



2 comments:

  1. Dużo atrakcji :-)
    Tak ciekawie opowiadasz, że nie można się oderwać :-) od czytania...
    Dużo zdrowia Ci życzę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete
  2. Fantastyczna przygoda - najbardziej zaintrygował mnie ten żyrandol w nawiedzonym domu -jestem ciekawa czy ta pajęczyna to dekoracja czy po prostu postanowili nie sprzątać :)

    ReplyDelete