Tuesday 22 May 2012

Epcot

Już wiem co się stało z Doktorem Housem ale Wam nie powiem. No chyba, że ktoś bardzo chce. ;)))) Gonię własny ogon, dziś wróciliśmy właśnie z Animal Kingdom a ja muszę wam opisać wczoraj czyli wizytę w Epcot.

Kilka słów spóźnionego wstępu do Disneyworldu (a nie Disneylandu jak pisałam wcześniej). Otóż jest to kompleks czterech parków tematycznych, dziś część pierwsza czyli Epcot, jest jeszcze Animal Kingdom (tu byliśmy dzisiaj, relacja pewnie jutro), Holywood Studios (tam idziemy jutro) a w czwartek Magic Kingdom - czyli magiczne królestwo. Małą zajawkę tego parku już widzieliście, to ten najbardziej znany z magicznym zamkiem itd.

Oprócz tego jest jeszcze Downtown Disney 'dzielnica' sklepów i wieczornej rozrywki (nie, nie takiej świntuchy ;) dziś idziemy tam na kolację, będzie homar :)))) oraz dwa jak nie trzy parki wodne. Do tego mnóstwo hoteli o różnym standardzie oraz wille i apartamenty. To wszystko obsługuje sieć autobusów chyba równa takiej w Toruniu czy Szczecinie. Szczerze mówiąc to ten stransport mnie trochę irytuje, okazuje się, że wszędzie jest dość daleko. Pierwszego dnia zajęło nam prawie dwie godziny aby się przemieścić z Downtown Disney do Magic Kingdom. Teoretycznie można więc zmieniać park w ciągu dnia ale wg. mnie najlepiej jest zwiedzać jeden park dziennie aby nie tracić czasu na dojazdy.

No dobrze, czas na Epcot, wpis specjalnie dedykowany Brahdelt, Joasiu bedziesz wiedziała dlaczego :).

Zaczynamy:


Epcot z pewnością należy do moich ulubionych, dlaczego? Bo to park edukacyjny (tak, wiadomo, że ze mnie taka nudziara). Zaraz po wejściu swoje kroki skierowaliśmy w kierunku słynnej wielkie kuli, symbolu parku - Spaceship Earth. To wolna przejażdżka wagonikiem przez przeszłość w przyszłość. Szczerze mówiąc to można sobie odpuścić, dla mnie bonusem jest Judi Dench w głośnikach. Następnie poszliśmy do Mission Space:


Gary Sinise był naszym trenerem. To wielki symulator gdzie można wylądować na Marsie. Wybraliśmy opcję pomarańczową, nie zliczę ile razy zostaliśmy ostrzeżeni, że jeśli mamy chorobę lokomocyjną to w żadnym wypadku. Nie powiem, zaczęłam się nieco martwić, szczególnie gdy w kokpicie znalazłam torebki, takie jak w samolotach. Na szczęście nie były potrzebne. Wylądowałam ma Marsie bez żadnych problemów (symulator faktycznie zacny, czułam nawet jak mi się twarz rozpłaszcza). Gorąco polecam, szczególnie fanom kosmosu. :))))))) 

Następnie wsiedliśmy do wagonika w kształcie muszli i udaliśmy się na poszukiwania Nemo. To raczej dla małych dzieci. Następnie (tu pierwsza część dedykowana pewnej zapalonej ogrodniczce balkonowej) poszliśmy tutaj:


Atrakcja nazywa się 'Living with the land' i pokazuje nowoczesne techniki uprawy roślin:


Bataty, nie w ziemi ale w powietrzu.



Drzewko paprykowe. 


Drzewko ogórkowe. 


Pomidorka? 

Jak dla mnie największą atrakcją w Epcot jest tzw. World Showcase. Na około jeziora można spacerować i zwiedzać różne kraje. Jak o tym usłyszałam, to myślałam, że będą to jakieś makiety i wogóle będzie to takie sobie. Ale muszę przyznać, że się myliłam. Byłam oczarowana. Zaczęliśmy od Kanady, potem Wielka Brytania:





W sklepach była herbata Twinings i autentyczne Angielskie słodycze. Za ladą pracowały osoby z Anglii. Byłam naprawdę pod wrażeniem, a to już....


Oczywiście Paryż. I moi ulubieni bohaterowie Disneya czyli Belle i Pan Bestia:




Z dedykacją dla Tinki. To mi przypomina, na paradzie nie było żadnych zapachów, ale to była wieczorna parada może ta dzienna jest inna. Być może ją zobaczymy w czwartek. 

Podróż przez różne kraje była męcząca, odpoczynek w ..... Maroku:





Niestety nie na sprzedaż :(.

A co potem? Orientalny lancz? Witajcie w Japonii:


Wspólne jedzienie w Tepan Edo. 



Nasz kucharz. 


Zbudował wulkan z krążków cebuli:


Dwa cięcia nożem i wulkan został dodany do dania:


Ulica sezamkowa: 





No i zakupy:








Oczywiście nie mogłam się oprzeć mojemu fetyszowi małych naczynek. Kupiłam dwa naczynka na sos sojowy oraz piękne pudełko bento. Pokazałabym Wam ale zostały dostarczone do mojego hotelu (nie trzeba nosić ze sobą toreb) już szczelnie zapakowane do podróży więc zrobię foto jak będę już w domu. 

Po lanczu byliśmy już porządnie zmęczeni, także upałem, i resztę krajów zrobiliśmy tak trochę po łebkach, zgadniecie jakie to kraje?:














I na sam koniec, baaaaaardzo fajna atrakcja godna polecenia. Nazywa się Soarin, nie mam niestety zdjęć więc ukradłam jedno ze strony Epcot:



To coś w rodzaju gigantycznego symulatora, dzięki któremu można podziwiać świat jak z paralotni, fantastyczne! 

Do Epcot wracamy jutro wieczorem na spektakulrany pokaz fajerwerków, widzieliśmy wczoraj jak ustawiali na jeziore wielkie platformy. Powinno być nieziemsko. 

6 comments:

  1. co rano lecę biegiem zobaczyć czy jest nowy wpis:) bardzo mi się podoba Twoja opowieść :)

    ReplyDelete
  2. ...ale mam atrakcje przy porannej kawie :)))
    ..dzisiaj cala kule ziemska zwiedzilam z Toba ;))
    ..a mialas byc tylko na Florydzie :))))

    ..widze, ze co do korzystania z atrakcji, to jestes odwazniejsza niz ja :)
    ..czekam na ciag dalszy :)

    ReplyDelete
  3. Jak pokażę Twój wpis Squirk, to ona zaraz te bataty zainstaluje nad swoim balkonem!...
    Jakie piękne drzewka paprykowe!... I sałata na spiralach!... Pomidory drzewiaste rozłożyły mnie na łopatki... ^^
    No, nie wspomnę już o posiłku w japońskiej restauracji. *^v^*

    ReplyDelete
  4. Co ja paczę.
    Oczywiście od razu chcę miec bataty na balkonie i pokażę Twój wpis Trenerowi Osobistemu, żeby wymyślił, jak mi takie coś zainstalować, ale jeszcze bardziej chciałabym być w tych wszystkich miejscach, dobrze Wam tak, ze Wam się udało :-))

    ReplyDelete
  5. Świetny ten park - nieziemskie atrakcję. Najbardziej mnie zaintrygowało zwiedzanie świata, jestem ciekawa czy była polska :) no i czy wenecja (byłaś , więc masz porównanie) była w skali 1:1 - chodzi mi o budynki.

    ReplyDelete
  6. Się wzięło, zakochało i poślubiło, to teraz małżenska lojalność nakazuje - na wzór małżonka - dodać, że o ile Rose and Crown to Belfast, czyli Irlandia Północna, to Guiness to Republika Irlandii i Duplin. Pozdrawiam spod Duplina! Świetne zdjęcia i dziękuję za dzielenie się, bo z racji fobii przed lataniem chyba niegdy nie obejrzę :/ Brnę dalej (nie bez wielkiej przyjemności) do Hogwartu! :)))) Ale Wam dobrze!

    ReplyDelete