Tuesday 15 May 2012

Pierwsza relacja - przylot i Seaworld

Ufff no to jestem. Wczoraj udało mi się jedynie uruchomić internet w telefonie. Dziś mam go już również w laptopie (jestem pod wrażeniem wi-fi w hotelu). Także od początku.

Szczerze mówiąc lot był taki sobie. Po drodze mięliśmy sporo turbulencji a poza tym wylecieliśmy z Londynu z godzinnym opóźnieniem bo coś trzeba było naprawić (!). Mam zdjęcia panów przy pracy ale telefon nie chce mi się chwilowo zsynchronizować. Na lotnisku zjedliśmy śniadanie z widokiem, jak się potem okazało nasz samolot:


W samolocie trochę robiłam na drutach ale również nie mogę jeszcze pokazać ile zrobiłam. A jak wylądowaliśmy to musiałam się zmierzyć z tym:


i z tym:


Dwa razy hamulec pomylił mi się ze sprzęgłem. Na szczęście za mną nic nie jechało. Poza tym w okolicach lotniska 50% to tacy sami idioci jak ja, a drugie 50% to lokalni, którzy wiedzą jak się z przyjezdymi obchodzić. Wogóle to pani w wypożyczalni aut koniecznie chciała nas namówić na upgrade bo my mieliśmy zarezerwowany samochód tzw. sub-compact i ona, żeby chociaż compact bo sub-compact to takie maleństwo, że my się tam wogóle nie zmieścimy. Ponieważ samochód nie jest kluczowym elementem naszych wakacji (potrzebuję go głównie do transportu na konferencję) więc nie daliśmy się namówić na żadne apgrejdy. A jak zobaczyłam auto to zaczęłam się śmiać, bo oto takie 'maleństwo' dostaliśmy:


Mąż dla zobrazowania rozmiaru:


Lekcja numer jeden, w Ameryce wszystko jest dwa razy większe niż w Europie. W tej klasie w Europie daliby nam pewnie Toyotę Aygo. Kilka zdjęć naszego pokoju, również o całkiem przyzwoitych rozmiarach:


Takie łóżka mamy w pokoju dwa, ale śpimy na jednym. Jest takie samo, jak to, co mamy w domu. Wg. Ameryki to łóżko pojedyncze. 




A stąd mogę do Was blogować. 



Wczoraj zakończyliśmy dzień kolacją w T.G.I. Fridays. Ja zamówiłam sobie 'mały stek' którego nie mogłam zjeść a najbardziej mi się podobało, że reklamowano to danie jako 'zdrowe' bo miało poniżej.... 750 kalorii. :)))))

Lekcja numer dwa, w samolocie należy pić wodę non stop (stewardesy miały mnie chyba serdecznie dość). Zdecydowanie pomogło to w zaaklimatyzowaniu i 5 godzin do tyłu nie było problemem. 

Dziś z samego rana wyruszyliśmy na podbój Seaworld!!! Mieliśmy na ten park tylko ten dzień i udało nam się wybornie. Fotorelacja poniżej. Wykupiliśmy też wycieczkę fakultatywną i mogliśmy pogłaskać foki, białuchę (Beluga Whale) i Morsa :) Mors nazywał się Garfield i ważył 1,5 tysiąca kilogramów. Niestety zdjęcia mamy tylko na CD a mój maczek nie ma napędu optycznego, więc musicie poczekać aż wrócimy do domu. 



Atlantis zaliczyliśmy na samym początku. Na zdjęciu widać mokrą pupcię. 




Pokaz delfinów połączony z akrobatyką i pokazem ptaków. 


Pets Ahoy - pokaz tresury psów, kotów, szczurów, gęsi, świnki i czego tam jeszcze. :). 


Lancz w Sharks underwater grill, w towarzystwie 'rybek'. 


W Ameryce wszystko jest duże, nawet filiżanka z Espresso, trzy razy więcej kawy niż w Europie. 


Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć na żywo rybę piłę. 


Bar - akwarium. 



Pokaz sztuczek cyrkowych, to 'z nieba' to leciały bańki mydlane! 


Z tych zdjęć jestem najbardziej dumna. Dałam popalić mojemu nowemu aparatowi, ustawienia 100% manualne :))))))) Będą ze mnie ludzie :))) 




A jutro Universal Studios i Harry Potter. :))))) 

6 comments:

  1. Gosia, dzięki, że się Tobie chciało tak wszystko i z detalami opisać i pokazać :*
    Przy relacji z wypożyczania auta parsknęłam kawą (w normalnych, europejskich rozmiarach) na klawiaturę, muszę teraz czyścić :P
    Życzę dobrych wrażeń!

    ReplyDelete
  2. zwiedzam razem z Wami :)))

    ReplyDelete
  3. No tak, to nic dziwnego, że w USA tyle wielorybów, skoro nie tylko łóżka, ale i porcje posiłków są ogromne... Samochód rzeczywiście dostaliście "malutki"!... *^v^*
    Przepiękne zdjęcia, 'zaspana' foka moją faworytką. ^^
    Nie szkodzi, że części zdjęć nie możesz pokazać od razu, będziemy je oglądać po Twoim powrocie i tym sposobem "przedłużysz" swój wyjazd!

    ReplyDelete
  4. Fakt, w Ameryce wszystko jest duże, nawet czarne mrówki są dwukrotnie większe niż nasze.
    Seaworld wygląda na fantastyczna rozrywkę i ciesze się, że dałaś aż tyle zdjęć z tego miejsca. Cieszę się też, że się dobrze bawiliście :)
    Zdjęcia bardzo fajne, a tego z tłustą foką gratuluję, zwłaszcza, że robione na manualu :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  5. Ja też podchodziłam do automatu jak pies do jeża, ale teraz mamy tylko taki samochód i jeżdżę nim z przyjemnością - na pewno się przyzwyczaisz. Ten par to fantastyczna sprawa - piękne zdjęcia - miło sobie popatrzeć.

    ReplyDelete
  6. Uważaj na te dietetyczne steki, bo może się to później negatywnie przełożyć na ilość włóczki potrzebnej do wykonania sweterka (nawet dopasowanego) :)
    A trochę poważniej, to bardzo ciekawe spostrzeżenia!

    ReplyDelete